á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
„Lekcje chemii” są jak powiew świeżości w prozie. Owszem są „czytadłem”, ale zupełnie innego rodzaju. Są bardzo wyraziste, z dużą dozą dobrego humoru oraz charakternymi bohaterami. Tu nie ma nudnych scen, ani przerysowanych postaci. To bardzo dobra lektura na ten letni czas. Polecam.
Elizabeth Zott to kobieta, której los nie ułatwiał niczego. Nieprzeciętna, pewna siebie i swoich możliwości, wiedząca czego chce. Niestety żyje w latach 50, (...) gdzie to mężczyźni są dominacją, autorytetem i wielką mądrością (wg ich samych). Kobieta to tylko dom, gospodyni domowa, na pewno nie naukowiec.
Elizabeth walczy o swoje choć mur oporu nie chce się zburzyć. Doświadcza upokorzeń prawie w każdej dziedzinie życia. Jednak jest to kobieta, która nie schyla czoła ale podnosi je do góry. Kroczy dalej i się nie poddaje.
Nie będę wam niczego więcej zdradzać choć z opisu się dowiecie (możecie nie czytać tym większe będzie zaskoczenie 😉).
To co autorka stworzyła to fantastyczna powieści, którą chce się czytać, z którą chce się dzielić z innymi kobietami i nie tylko. To historia pełna dobrego stylu. Świetnie wykreowane postacie, które zdobywają uwagę i sympatię. Nawet pies jest takim bohaterem, z którym rzadko mam do czynienia. Nie chcę nadużywać ochów i achów ale nie mogę się powstrzymać bo to jest tak bardzo pozytywna książka.
Czytajcie, dajcie sobie namiastkę przyjemności, przekażcie dalej i głośno o niej mówicie i piszecie bo naprawdę warto. Nie przesadzę gdy napiszę, że to nie jest żadne tam lekkie "czytadło" ( wybaczcie określenie ale jest to dobra nazwa aby wynieść taką powieść ponad). Dobrze wykreowana postać kobiety, która musi walczyć w świecie narzuconych norm. Bezpośrednia i silna. To duży atut tej książki chociaż nie ukrywam, że moje serce zdobył ktoś jeszcze.
Gorąco polecam.
Elizabeth Zott to takie połącznie Temperance Brennan z „Kości” z Gordonem Ramseyem. Ale po kolei.
Kobieta naukowiec nie m lekko w Ameryce lat pięćdziesiątych XX wieku. Jej główną ambicją powinno być znalezienie męża, urodzenie i wychowywanie gromadki dzieci. Ale Elizabeth ma inny plan na życie, (...) chce odkryć coś ważnego, chemia to cały jej świat. Przynajmniej dopóki nie wkroczy do niego Calvin Evans, kolega po fachu, który okazuje się miłością jej życia, potem dołącza do nich Szósta Trzydzieści. A gdy Evansa zabraknie pojawia się Madeline. I w tym niełatwym świecie Elizabeth zostaje panną z dzieckiem, co już samo w sobie jest oburzające. Do tego zamiast siedzieć w domu z córką ma czelność wracać do pracy! Tyle, że nie zagrzewa na długo miejsca w laboratorium, bo wkrótce staje się panią z telewizji. Elizabeth zostaje prowadzącą program Kolacja o szóstej, gdzie ma gotować pyszne i wartościowe posiłki. Takie jest założenie, bo w praktyce chemiczka przekonuje kobiety, że mogą znaczenie więcej niż im się wydaje. Od śmierci Calvina życie Elizabeth staja na głowie kilka razy, obfituje w sytuacje niecodzienne, zaskakujące i oburzające. Mała Mad też nie ma lekko, szczególnie, mając za nauczycielkę wredną panią Mudfort.
Książkę czytało mi się świetnie. Bonnie Garmus stworzyła genialną bohaterkę, której nie sposób nie polubić. I mimo, że historia skrzy się humorem, ukazuje też sposób nierównego traktowania kobiet i ich walki o swoją pozycję w społeczeństwie.
„Lekcje chemii” na pewno znajdą się w moim top 10 książek tego roku!